Wstaje grzecznie i szybko przed 7 zeby byc calkowicie gotowym i przewodnik nie musial na mnie czekac. 7.40 nikogo nie ma, ze wzgledu na to ze w hostelu jest problem z dzwonkiem wychodze na cos w rodzaju korytarza z tym ze jest on czesciowo odsloniety. Pan ktory mnie poraz pierwszy odprowadzil do hostelu , zaprasza mnie na sniadanie z czego sie ucieszylem bo nawet niewiedzialem ze jest to w cenie. Zaczynam jesc i slysze jak ktos pyta sie o Pabla. Podchodze i widze swojego przewodnika. Niestety okazuje sie ze nie ma dojazdu na szlak i wyjscie przelozone jest na drugi dzien. Przynajmniej tak zrozumialem. Powiedzial ze w biurze moga mi zwrocic pieniadze a jak sie zdecyduje na jutrzejsze wyjscie to pokryja mi nocleg w hostelu. Troche sie wkurzylem bo caly dzien mam teraz w plecy, a juz myslalem ze troche nadrobilem z czasem.
No nic mowie ze rozumiem i ze w takim razie do jutra. Pozegnalismy.
W takich okolicznosciach dokonczylem sniadanie przebralem sie, wypakowalem plecak i poszedlem ma glowny plac. Samo centrum w Arequipie jest naprawde bardzo ladne. Wstapilem sobie do cukierni i zamowilem tort czekoladowy, jak wyszedlem od razu wstapilem do sasiedniej i znowu zamowilem tort czekoladowy po dwoch porcjach czulem sie naprawde dobrze.
No coz przynajmniej z tego wszystkiego mialem czas na uzupelnienie dziennika oraz odpisanie na maile. Siedze juz 8 godz w kafejce internetowej.
Ide cos zjesc (moze tort czekoladowy).