Geoblog.pl    nobody    Podróże    ProAktyw Expedition Peru, Boliwia 2008    Droga do Arequipy
Zwiń mapę
2008
08
mar

Droga do Arequipy

 
Peru
Peru, Arequipa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14910 km
 
Wiem ze troche po czasie ale dopiero teraz mam czas zeby uzupelnic dziennik.

No wiec w tym zacnym dniu, chcialbym wszystkim kobietom zyczyc wszystkiego najlepszego. Zeby realizacja w pracach domowych przynosila radosc , a uslugiwanie mezczyznom usmiech na twarzy.

Zamowilem taksowke na dworzec. Autobus do Arequipy mam o 7.30 wiec mam troche czasu zeby na spokojnie kupic bilet. Dostaje billet turystyczny do Puno gdzie tam mam przesiadke do Arequipy-trudno. Przynajmniej jak sie pozniej okaze nie musze zmieniac autokaru na granicy a co za tym idzie taszczyc swojego plecaka. Ostanie zerkniecie na La Paz i prowadzony ladnymi widokami zmierzam do granicy.

Granica

Przed dojazdem na granice dostajemy w autokarze papiery emigracyjne do wypelnienia. Podobnie jak w moich wczesniejszych opisach , na granicy witaja mnie kantory, handlarze oraz przekupki probujace wcisnac pamiatki, za niezbyt dobra cene. Mimo tego ze autokar przejezdza przez granice i tak wszyscy musza wyjsc z autokaru i zalatwic wszystkie formalnosci. Po 40 minutach jestem juz spowrotem w autokarze i zmierzam do Puno.

Zmiana przewoznika

Przyjezdzam do Puno o 12.30 gdzie moj przewoznik zaprasza do ponownego skorzystania z jego uslugi. Przechodze sie po terminalu i udaje mi sie w koncy znalezc srodek transportu w ktorym jest niewielu turystow, za jedyne 15 soli (13,5 zl). Zadowolony bo odjezdza juz o 13.00 a tamten mial wyjazd 14.30 wiec pozornie powinienem byc 1,5 godziny wczesniej w Arequipie. Standardowo jednak bus odjezdza 40 min po planowanym czasie zatrzymujac sie po drodze w malych miasteczkach co znacznie wydluza podroz.

Lokalny transport-znowu

Tradycyjnie odjazd autobusu na poszczegolnych przystankach odbywa sie po wczesniejszym typaniu nogami pasazerow w podloge oraz waleniu dlonmi w szybe inaczej nie wiem ile bysmy tam stali. Oczywiscie co postoj to kilkanascie osob przechodzacych przez bus i probujacych sprzedac wszystko co sie da od zawieszonych na kolku zawinietych w worki galaretek po sery slodycze i napoje. Poki co jeszcze mnie to smieszy.

Kontrola

Widoki oczywiscie zroznicowane i tak samo piekne. Po przejechani jakies godziny zatrzymuje autokar policja. Wsiada 4 funkcjonariuszy prawa i zaczyna przeszukiwac autokar, wygladali malo przyjaznie. Wynosz jakies koce z autokaru niektorym psazerom sprawdzaja torby i obstukuja tapicerke busa. Trwa to jakies 20 min, w koncu mozemy odjechac. Nie wiem czego szukali.

Czas nabiera ostrego tempa

Mam juz dwie godziny opoznienia wiec , nie bede juz o 5 czy 6 jak zapewnial mnie Pan sprzedajac billet tylko kolo 20 stej, a biura turystczne pracuja najpozniej do 20 stej!!!! Wiec dzien opoznienia. Zostal mi tydzien a chcialem zorganizowac sobie dwudniowy trekking do Canionu Colca (njaglebszy na swiecie ) trzydniowy rafting ( splyw pontonem po rwacej rzece), nastepnie przejazd do Nazca (jakies 10 godzin od Arequipy) a tam lot nad plaskowyzem noi Ica oraz Paracas ktore zaczely juz stac pod duzym znakiem zapytania. Zaczolem sobie obierac w glowie priorytety. Napewno Colca i napewno splyw reszty moze nie byc.

Fart 2

Przyjezdzam do Arequipy po 20 stej , biore od razu taxi i podaje adres mojego hostelu (kurs, 3 zl). Przyjezdzam pod hostel. Drzwi obok, jest biuro podrozy ktore wlasnie Pani zamyka, biore szybko plecak i macham lapkami zeby zaczekala minutke. Pani z usmiechem na twarzy zaprasza mnie do srodka – dam jej kazde pieniadze jak mi zorganizuje te dwie rzeczy-pomyslalem. Od razu mowie ze nie interesuje mnie przejazd na punkt widokowy Canionu Colca tylko dwudniowy trekking. Dostaje oferte, targuje sie, Pani schodzi z ceny ja place 35$. W cenie mam przyjzad taksowki pod moj hostel , zawiezienie na Terminal gdzie tam mam busa do Cabanaconde (3.200 m n.p.m.) czyli poczatku trekkingu, cena rowniez zawiera przewodnika, nocleg oraz wyrzywienie. Pytam sie kiedy jest organizowany najblizszy treking. Pani mowi ze w niedziele o 2 rano(jest po 21 ej w sobote), czyli za 5 godzin, od razu mowie zeby mnie zapisala. Po chwili zdaje sobie sprawe ze nie pospie zbyt dlugo zwlaszcza ze musze byc gotowy o 1 w nocy bo musza zebrac po drodze cala grupe (5 osob). Przynajmniej nie bede mial straty dnia-ucieszylem sie. Pytam o rafting, dostaje odpowiedz ze jest zbyt wysoki poziom wody (teraz jest pora deszczowa) i jest zbyt niebezpiecznie, ale sa organizowane jednodniowe raftingi w okolicahc Arquipy ale takie splywy mnie nie interesuja rownie dobrze moge sobie polywac kajakiem po Solinie(moze przesadzam).


CHACHANI

Ogladam oferte biura i rzucaja mi sie w oczy zdjecia gosci wspinajacych sie po osniezonych szczytach w rakach i czekanach, jestem jak w hipnozie-musze to miec!!!! Na wszelki wypadek nie mowie nic ze jestem niedoswiadczony i czy jest mozliwosc wypozyczenia sprzetu bo nie chcialem brac z Polski(takie male klamstewko). Pani mowi ze tak-ulga. Z canionu wracam w poniedzialek o 16stej wiec pytam sie czy jest mozliwe zorganizowanie wspinaczki juz we wtorek rano, Pani informuje ze musi zadzwonic. Dzwoni i mowi ze niewiadomo bo maja juz komplet ale jedna osoba sie wacha. Wiec mowie ze jak wroce z Canionu i firma sie sprawdzi to wezme dodatkowo wyjscie na CHACHANI (czyt. Czaczani) 6..075 m n.p.m. Moze to bedzie moj pierwszy szesciotysiecznik??? Kurcze jak przez przypadek mozna szybciej realizowac swoje marzenia, cos co chcialem zrobic za rok moze mi sie udac juz w tym roku.Trasa trwa dwa dni , w pierwszym dniu jest wyjscie na wysokosc 5400 m n.p.m. , rozbicie namiotow a nastepmie o 3 w nocy po okolo 5 godzinach wspinaczki jest sie na szczycie. Zakladam ze musze dojsc przynajmniej do obozu. Zwlaszcza ze nie wiem jak sie bede czul po Canionie, pozatym wiem jak sie meczylem na wysokosci ponad 4000 m., ale nie ma co gdybac jak wyjde to wyjde a jak nie to na nastepny raz poprostu przygotuje sie do takiego wyjscia. Teraz zaluje ze nie cwiczylem nic przed wyjazdem ale z drugiej strony nie mialo byc az tak ostro.

Hostel

Pani pyta mi sie czy mam juz hostel , mowie ze pokoju jeszcze nie wziolem ale pokazuje jej ze bede w tym hostelu obok. Pani proponuje mi kawalek dalej ale znacznie tanszy za 15 soli (13,5 zl), a ten pod ktory przyjechalem mial byc za 40 soli (36 zl) tylko dla mnie i z lazienka. Pytam sie czy bede sam w pokoju i czy jest lazienka, Pani mowi ze tak-zgadzam sie bezzastanowienia. Wychodzac (bylo juz po 22) pytam sie czy moge jeszcze gdzies cos zjesc, Pani pokazuje mi jeszcze otwarta pizzerie, Dodatkowo mi mowi zebym spokojnie sobie zamowil cos do zjedzenia a zaraz przyjdzie ktos z hostelu po mnie. Kurcze ja to jednak mam szczescie.

Starszy Pan

Wchodze do srodka i od razy prosze o jakas pizze z salami. W ciagu dnia zjadlem tylko paczke chipsow I wypilem litrv wody, bylem glodny. Konczac pizze, podchodzi do mnie usmiechajacy sie starszy Pan i pyta sie czy mam na imie Pablo odpowiadam ze tak I prosze zeby usiadl. Oczywiscie niezbyt sie rozumiemy wiec mowie tylko proste zwroty ze pizza dobra i czestuje go , ale niechce. Wychodzimy i bierze moj maly plecak, troche mi glupìo bo to starszy czlowiek ale kiedy probuje wziasc od niego usmiecha sie i pokazuje ze nie ma sprawy. Probuje mu zalozyc drugie ramiaczko bo niosl tylko na jednym ale okazuje sie ze nie ma drugiej reki. Nie bylo widac bo rekaw mial wlozony do kieszeni, ale zrobilo mi sie glupio. Pokazal mi moj pokoj , czystu z lazienka –luksus. Co prawda zraz przy ruchliwej ulicy ale bylem tak zmeczony ze nic mi nie przeszkadzalo. Wziolem prysznic, spakowalem maly plecak na trekking i sie polozylem.

Byla godzina 23.30 a wstac mialem przed pierwsza- cale 1,5 godz….
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Dorota
Dorota - 2008-03-14 09:14
Szowinistycznym życzeniom mówimy NIE!!!
 
 
zwiedził 3% świata (6 państw)
Zasoby: 23 wpisy23 55 komentarzy55 26 zdjęć26 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże