Dzwoni budzik (6.00) i odruchowo daje na drzemke po kolejnym dzwonku znowu drzemka i drzemka i .....opamietanie-autobus do La Paz za pol godziny!!!! Oczywiscie wieczorem sie nie spakowalem bo bylem zmeczony i wolalem sie wczesniej polozyc zeby wczesniej wstac i wszystko sobie po ukladac, no coz nie udalo sie.
Na szczescie pakowanie oraz wszelkiego rodzaju przepakowywania lyb robienie sczegolowego renamentu plecaka mam opracowane do perfekcji.
Polski temperament
Po 10 min zbiegam jak burza z drugiego pietra do recepcji trzymajac w dloni 30 soli za nocleg. Chyba senior mnie odebral ze uciekam , ale w tej chwili nie mialem czasu drazyc tego tematu. Taxi i po wymachnieciu rekami 10.000 sygnalow zrozumial ze chce na dworzec. Na miejscu okazuje sie (do odjazdu 10 min a ja bez biletu) ze z tego dworca nie odjezdzaja autobusy przez Copacabane, ktora chcialem tak zobaczyc. Jakis gosc mowi ze musze kawalek podjechac takxowka, wiec biore i jade, ale perus.Przepraszam za zwrot ale momentami mam wrazenie jak bym mowil do sciany, bo pytam sie czy rozumie to zawsze powie ze tak , zebys tylko wsiadl do jego taxi. Oczywiscie mowilem mu o bilecie a ten zawiozl mnie tam gdzie stoja autobusy - nie wytrzymalem i dalem upust polskim niecenzuralnym zwrotom. 25 kilo na plecach i 10 kg w reku, sprint do poprzedniego terminala i juz mi wszystko jedno jaka trasa zebym tylko zdarzyl na busa. Po drodze zaliczylem kalurze i bloto!!!! Przybiegam, nawet nic nie mowie tylko wyrywam bileterce dlugopis i pisze jej La Paz i cene, widzi ze nie pozartuje ze mna wypisuje szybko bilet. Mam trzymam-kurwa w koncy (pomyslalem).
W autobusie
W autobusie jak to w autobusie turystycznym duzo turystow wogole miejscowych, malo ciekawie. Oprocz tego ze usiadla kolomnie Francuzka ktora przeszla poprostu wszystko. Nic jej nie pasowalo i wiecznie mina niezadowolonej dzieczynki. Zastanawialem sie po co tutaj przyjechala i czego sie spodziewala – Europy???
Granica robi spore wrazenie, wyglada bardziej na targ niz miejsce z ktorego przechodzi sie z jednego kraju do drugiego. Wszedzie przekupki, rykszarze i zebracy.
Musielismy zmienic autokar, bo nie wiem dlaczego, ale nie mogl przejechac wiec z plecakiem na plecach zalatwialem wszystkie formalnosci a slonce obnarzalo sie z promieni jak nigdy.
Droga do La Paz trwala tyle co film Tytanic, ktory mialem okazje przerobic w wersji hiszpanskiej. Wjazd do miasta robi naprawde spore wrazenie dlatego ze jest polozone na gorze wiec widok jest imponujacy. Centrum miasta i okolice to szereg waskich uliczek tzn moze nie sa waskie , ale jak zdrogi jednopasmowej robi sie dwupasmowa to wydaje sie waska. Bylem na miejscu gdzies kolo 15 stej. Chcialem szybko znalezc firme ktora zajmuje sie Downhillem a ktora polecali mi wczesnij spotkani Polacy. Z niewiadomych przyczyn autokar zatrzymal sie na jednej z uliczek i kierowca powiedzial ze niedojedzie na Terminal i ze musimy wysiasc. Nie wiem dlaczego, nie wnikalem. Dopchalem sie do mojego,gdzies rzuconego plecaka i przeszedlem na druga strone drogi. Podnosze glowe a w drzwich przedemna stroi wystawiony rower, sprawdzam nazwe firmy i okazuje sie ze to ta ktora mialem znalezc-niewiarygodne!!!!! Upewniam sie co zawiera cena i wykupuje od razu miejscowke. W cenie mam przejazd na “Droge smierci”, jeden lekki posilem, przejazd do hotelu, prysznic, obiad i powrot do La Paz. Wszystko za 69 $, co nie jest malo ale maja rowery z najwyzszej polki.
Zamawiam taksowke co nie jest trudne bo prawie wszystkie samochody w La Paz to taksowki. Podaje adres hostelu i jedziemy. Dojezdzamy oczywiscie pod inny hostel ale na tej samej ulicy. Wyglada fajnie wiec nie protestuje. Wysiadam a tam co, moja przycialka z Francji z dwoma osobami z autokaru w drzwiach oni wychodza a ja wchodze. Na taki zbieg okolicznosci, pasowalo zamienic kilka podstawowych zwrotow i sie pozegnac. Dostaje pokoj z Hiszpanem z ktorym tez jechalem autokarem a ktorego przed chwila minolem w przejsciu. Pytam sie Pani gdzie moge zjesc cos dobrego, dostaje adres restauracji i cukierni. Po calym dniu bez jedzenia postanowilem sobie ulzyc i niesprawdzac cen.
Restauracja w centrum handlowym niedaleko mojgo hostelu z milym starszym kelnerem. Zlozylem zamowienie i co widze???? Moja przyjaciolke z moim wspollokatorem i jeszcz jedna dziewczyna tez z Francji. Usmiech zaskoczenia i oczywiscie proponuje zeby sie dosiedli… No coz moze tak mialo byc. Druga francuzka bradziej przystepna, Hiszpan wporzadku ale ni w zab nie mowilem po angielsku. Wiec wszystko bylo dosyc skomplikowane. Zdziwili sie troche jak zjadlem dwa obiady a pozniej w cukierniu zamowilem duzy kawalek tortu czekaladowego- bylem glodny.
Wrocielm do hostelu zeby wziasc prysznic i przejsc sie troche po miescie. La Paz jest cos ala San Fracisco bardzo strome uliczki, po ktorych przemieszczaja sie stare autubsy marki Ford z lat 50 tych. Fajnie to wyglada. Druga rzecz ktora mi sie rzucila w oczy to to ,ze jest bardzo duzo wojska. Urzedow pilnuja uzbrojeni w karabiny wojskowi. Z tym ze bardziej wygladaja na dzieci z karabinami niz na wojsko.
Postanowilem sie wczesnij polozyc bo jutro mialem sie wtawic w tej firmie o 7.30. Co z radoscia uczynilem.