Oczywiscie na swoj autobus o 7 rano nie wstalem.
Pojechalem na dworzec godzine wczesniej przed odjazdem nastepnego autobusu czyli o 9:30 zeby zamienic bilet. Oczywiscie okazalo sie to nie mozliwe i musialem doplacic 10 soli(9zl). Z kobieta z dworca kompletnie sie nie moglem dogadac mimo moich staran naszczescie obok byl gosc ktory mowil po angielsku i znim rowniez sie nie dogadalem ale przynajmniej z obrazowalismy sobie sytuacje.
Gringo w busie
Oczywiscie jak podszedlem do busa wzbudzilem ogolne zainteresowanie, poniewaz nie bylo zadnych turystow oprocz mnie. Na dworcu chcieli mi sprzedac jakis bilet w pierwszej klasie ale powiedzialem ze przyjechalem do Peru poznawac miejscowych ludzi i chce tez takimi srodka komunikacji sie poruszac co oni. Najlepsze sa dzieci ktorych az ciekawosc zrzera kto to ja jestem i czemu tak dziwnie wygladam ale sie wstydza, wiec zaczolem im robic zdjecia to sie przalamaly i poznie caly czas wolaly moje imie, a dorosli mieli ubaw.
Przygody czas zaczac
Autobus z pol godzinnym opoznieniem wyjechal ale tylko dlatego ze ludzie zaczeli kopac stopami w podloge , walic rekami w szyby, zeby dac wyraz swojej niecierpliwosci-co poskutkowalo. PO pol godzinie zatrzymalismy i spora czesc ludzi wyszla nawet specjalnie nie zwracalem uwagi na to bo czytalem przewodnik dopiero jak wszyscy wyszli postanowilem rozeznac sprawe. Na zewnatrz skupisko ludzi przy kierowcy. Okazalo sie ze Autobus sie popsol i trzeba czekac na nastepny ktory przyjedzie za pol godz. Oczywiscie cala sytuacje dzielnie mi objasnial caly autokar naraz, kazdy chcial pomoc gringo. W koncy przyjecha , niestetu w gorszym standardzie. Piszac standard mam na mysli zapach w tym drugim smierdzialo jeszcze gorzej. Trasa kontrastowa pomiedzy wioskami , miasteczkami wygladajacymi jak slamsy w polaczeniu z niesamowitymi Andami . Cala droga proawdzi wzdluz And.
Teatr
Peruwinski bus jest czyms w rodzaju teatru, a kazdy przystanek to inna kwestia w sztuce. Na kazdym postoju czekaja miejscowe kobiety sprzedajace cos w rodzaju kruszanki ale wygladajacej jak duzy plaski chleb. Kupilem jedno na sprobowanie i bardzo smaczne jest. Polega to na tym ze nie wazny czy Pani z chlebem czy Pani z woda w woreczku przez siebie zawiazanym czy akwizytor genialnego lekarstwa na wszystko wszyscy wsiadaja i jada jeszcze kawalek w autobusie pozniej kierowca wyrzuca ich na poboczu. Najlepszy byl koles ktory ubranu w biala koszule i szary pulowerek wszedl do busa i zaczol cos mowic dlugie pelne zdania po 10 min wyciaga fiolke i zachwala jej zawartosc, pozniej wyciaga saszetke z innym specyfikiem przy tym mocno gestykulujac lapkami. Nastepny etap to nakladanie palcem wszystkim pasazerom jakies masci na reke, oczywiscie jako jedyny sie nie zgodzilem. Poczym wraca na srodek i kaze wszystkim rozmasowaywac na dloni i wachac. Przechodzi ze swoja walizka i sprzedaje secyfiki o dziwo ludzie to nawet kupowali.
Puno
Do miasta przyjechalem z 3 godzinnym opoznienie. Wziolem taxi podjechalem do hostelu. Zostawilem rzeczy w pokoju i poszedlem cos zjesc bo oprocz tej"kruszonki" nic nie jadlem. Samo Puno jak przejezdzalem to nie zrobilo na mnie dobrego wrazenia moze dlatego ze malo ciekawe budownictwo juz mi z powszednialo. Ladnie jest tylko jak sie wjezdza dlatego ze jest polozone w dolinie gdzie przy oswietleniu wyglada jak setki lampionow porozstawianych na wzgorzu.
Od razu wykupilem rejs na wyspy uros gdzie jutro wyjezdzam na dwa dni gdzie bede spal u rodziny Indianskiej na wyspie z zrobionej z trzyciny. PO jutrze ma przeplyniecie znowu na kolejne wyspy i powrot do Puno. Przypomne ze jezioro TiTcaca jest najwyzej polozonym jeziorem zeglownym na swiecie (ponad 3.800 m n.p.m.).
Wiem ze nie dodaje zdjec ale glownie jest to spowodowane slabymi laczami, nonstop cos przerywa dzisiaj musialem dwa razy przepisywac relacje bo sie komuter zwiesil, wiec jesli tylko bede mial na tyle czasu i mozliwosci napewno cos bede przesylal bo zdjec mam naprawde duzo.