Odziwo wstawanie o 5 rano jakos specjalnie juz mi nie przeszkadza.
Moj wyjazd na Machu Picchu zaplanowany jest o 5.30, na stacji z ktorej mam odjechac czeka juz ustawiona kolejka ludzi do busow. Spodziewalem sie ze podjada jakies stare , mocno zurzyte pojazdu a tu niespodzianka. Nowe mercedesy ze skorzanumi siedzeniami troche mi to nie pasowalo no ale trudno. Myslalem ze podjazd busem jest tylko pod szlak z ktorego sie wychodzi na MP, a one zaworza na sama gore, zalowalem ze nie poszedlem na nogach. Chociaz za kilkanascie godzin bede wniebowziety moc wsiasc do tego pojazdu...
Machu Picchu - znaczy stara gora
Na miejscu kupuje bilet na ruiny za 122 sole ( 110 zl) biore mape i ruszam na podboj. Przy kontroli biletu okazuje sie ze jest zakaz wchodzenia kijkami , wiec musialem je zostawic w recepcji. Ze wzgledu na ochrone zabytkow. Zwiedzanie dobrze jest zaczac jak najwczesniej, dlatego ze kolo 11 godz jest najwiekszy tlok. Na gorze bylem juz o 6:30. Zaraz po wejsciu przez bramke kontrolna mozna podziwiac pierwsze widoki. Mimo ze duzo czytalem o MP i rozmawialem z ludzmi ktorzy tam juz byli, widok zapierajacy dech w piersiach mimo tego ze jeszcze byla mgla i widocznosc nie byla rewelacyjna.
Generalnie oprocz MP mozna rowniez przejsc kilka tras usytuowanych nad ruinami jak np. Waynapichu, A Intipunku czy A cerro Machupicchu. Ruiny zwiedzilem w ciagu 2 godzin. Kolejny etap to Waynapichu ( znaczy mloda gora). Na szlak wchodzi sie ok 1 godziny wedlug przewodnika, mi sie udalo ja zdobyc w 45 min. Ilosc wejsc w ciagu dnia jest ograniczona , moze wejsc tylko 400 osob. Podejscie jest dosc trudne w przewazajacej czesci okolo 45 stopni, wylozony nieregularnymi kamiennymi stopniami. Ostatni etap wejscia jest najgorszy, pomagalem sobie rekami zeby zachoawac rownowage, a przy mijaniu trzeba bardzo uwarzac poniewaz momentami jest przepasc. Widocznosc byla ograniczona ze wzgledu na chmury , natomiast jak chwilami ukazywalo sie MP widok warty kazdego wysilku. Z gory rowniez dobrze widac rzeke Urumbama, ktorej poziom o tej porze roku jest wysoki a w niektorych odcinkach bardzo duzy prad. Spotkalem grupe 5 osobowa Slowakow wiec chwilke posiedzielismy i wymienilismy wrazenia z wyjazdu, maja mniej wiecej podobna trase co ja.
Z zacisnietymi zebami...
Po zejsciu zrobilem jeszcze jedna rundke po MP i udalem sie kolejny szlak czyli A cerro Maachupicchu. Wypatrzylem go na mapie ale jakos nie moglem go skojarzyc czy cos czytalem o nim. Straznik powiedzial ze wyjscie zajmie mi okolo 2 godz, a ze z czasem stalem dobrze podjolem wyzwanie.
Wchodzi z w gaszcz gdzie jest sciezka z kamieniami a dookola cos wrodzaju dzungli ze zwisajacymi dzikimi latoroslami -ciekawy efekt. Idze sie na przemian w zalesionej czesci i odkrytej gdzie caly czas widac MP. Trasa od poczatku wymagajaca, po 30 min spotkalem dziewczyne ktora wracala niestety niedoszla powiedziala ze zatrudne podejscie. Wogole troche dziwne bylo to ze ludzi juz o tej porze bylo mnustwo natomiast na szlakch zywej duszy prawie. Wysokosc i wczesniejsze chodzenie nonstop 5 godz robilo swoje, czulem ze z minuty na minute slabne. Najgorsze sie zaczelo jak zlapal mnie skurcz, zrobilem chwile przerwy i przeszlo, niestety tylko na 10 min bo pozniej to juz mialem skurcze na zmiane raz w jednej nodze raz w drugiej albo lapal mnie jednoczesnie w obie. Delikatnie powiem ze czylem lekki dyskomfort (tak naprawde to momentami cholernie bolalo). Zostalo mi juz nie wiele do pokonania (tak mi sie wydawalo)wiec postanowilem zacisnac zeby i wyjsc na szczyt. Dotego wszystkiego mocno przypalalo slonce. W koncu znalazlem sie na szczycie. Za kazdym razem wydawalo mi sie ze nie moze byc piekniejszego widoku od porzedniego na ktorym bylem, mylilem sie bylo zupelnie odwrotnie. Widok z duzej wysokosci na MP i WP byl niesamowity. Cieszylem sie ze jednak udalo mi sie wyjsc. Nogi po 20 minatach troche doszly do siebie wiec postanowilem zejsc. W drodze powrotnej spotkalem trojke francuzow i to byli ostatni turysci jakich spotkalem na tym szlaku. Przy kazdym postoju nogi mi sie trzesly i nie moglem nad tym zapanowac ,pozatym bylem w ostrym ruchu okolo 8 godzin wiec mialo prawo tak sie dziac. Jak doszedlem do punktu odjazdu mrcedes juz wydawal mi sie calkiem na miejscu. Marzylem zeby jak najszybciej dojechal do miasteczka i zebym mogl sobie usiasc przy kuflu zimnego piwka. Nie pamietam zeby mi kiedy kolwiek piwo tak smakowalo.
Cuzco
Pociag z Aquas Calientes do Cuzco mialem o 17.00. Po powrocie od razu do hostelu i zasluzony prysznic.
Jutro Swieta dolina Inkow Pisac oraz okoliczne ruiny Cuzco.