W koncu jestesmy w samolocie i lecimy do Guayaquil (tez nie moglem tego przeczytac za pierwszym razem:)) Po drodze mamy krótki postój w stolicy Ekwadoru Quito. W Ekwadorze zegnam sie z Dawidem. Powiedzial ze zabawnie bylo i ze za rok jak bede w Ekwdorze to mnie zaprasza do siebie. Za 4 godziny lot do Limy. Lotnisko w Ekwadorze bardzo przyjemne nie duże, ale bardzo oszklone. W ogóle ma dziwny klimat bo wystarczy wyjsc z samolotu a juz sie zachycasz widokami tzn nie byly one jakies dziewicze ale siedzac caly czas w samolotach zobaczenie gorek z okna nawet lotniska jest mile. Ludzie dookola sie usmiechali do mnie, nie bylo za wielu turystow wiec bylem jakas atrakcja.