Lotnisko w Miami ma dlugosc okolo 200m lub moze wiecej. Jak sie upewnilem ze adresemi z Pania z Lanperu na swieta juz napewno sie nie wymienie-sprint do biura British Airways. Byla gdzies godz. 00:40 czasu lokalnego a samolot odlatywal 01:20. Spotkany po drodze straznik poinformowal mnie ze w biurze BA nikogo juz nie ma i zebym sprawe wyjasnial z Lanperu. Wiec z powrotem do Lanperu. Przybiegam i nikogo przy bramkach nie ma, w koncu zaczepiam jakas Pania z obslugi (inna) wyjasniam jeszcze raz sprawe i prosze o pomoc. Kobieta widzac moj pot na calym ciele i zadyszke mowi zebym odsapna a ona sprobuje cos zrobic. Zaczela dzwonic sciagnela druga kolezanke juz mialem nadzieje ze sie jednak uda , no ale jednak sie nie udalo. Przynajmniej sie starala, powiedziala jakbym przyszedl 10 min wczesniej to bym jeszcze polecial, czyli w tedy jak rozmawialem z jej Jedzowata kolezanka. Wyobrazilem sobie rozne zle rzeczy ktore bym zrobil tej kobiecie jakby sie gdzies pojawila teraz. Powiedziala ze o 03:00 rano otwieraja biuro Lanperu i znajda mi jakies inne polaczenie(czyli za 3 godz).
Pomocna dlon nieznajomego....
Po drugiej stronie holu siedzial jakis chlopak z laptopem i z bagazami. Wymachujac lapkami , w zadyszcze jeszcze podchodze i mowie ze moj angielski nie jest "plynny" i czy by mi nie pomogl wyjasnic cala sprawe w biurze. Gosc mial samolot dopiero o 7 rano wiec zaproponowalem czy jest taka mozliwosc ze pomoge mu z bagazami a on zeby zszedl ze mna poziom nizej gdzie jest biuro Lanperu i w moim imieni porozmawial z nimi. Gosc z usmiechem na twarzy ze nie ma sprawy i ze mi pomoze. Odetchnąłem. Chciaz dwie godziny wczesniej marzylem zeby polozyc sie spac tak teraz wogole przestalem juz o tym myslec...
Rozpoczecie akcji transport do Limy:)
Zadzwonilem do Agi (zawsze moge na nia liczyc) z Chicago zeby sprobowala mi miedzy czasie szukac jakis innych polaczen. Zaczela dzwonic na lotnisko w Miami w szukaniu polaczen do Limy,na Lotnisko w Limie zeby powiedziec ze Pawel proawdopodonie wyskoczy na 14 godzin do Ekwadoru i bagaz przyleci bez niego, do hostelu z ktorego facet mial przyjechac po mnie, zeby ich o wszystkim poinformowac.
Natomist ja poprosilem Dawida (pomocna dlon) o mozliwosc z korzystania z internetu. oczywiscie sie zgodzil wiec ja w ramach podziekowan zainstalowalem mu na kompie gadu gadu:) Mialem juz staly kontak z Agnieszka na gg. Teraz Aga w przerwach telefonicznych poznala Dawida oraz robila wszystko aby usprawnic przez gg moj kontakt z Dawidem. Po pol godzinie zaczeloem sie juz smiac z tego bo jak tak popatrzac z boku na to wszystko to bylo to smieszne. Wyobrazcie sobie dwoch gosci siedzacych na pustym holu i co chwila wymieniających się jednym laptopem zeby sie szczegolowo dogac co robic dalej i szukac wyjscia z sytuacji. Pomyslalem ze w koncu takie rzeczy sie zdarzaja i po prostu polece pozniej, zreszta i tak mialem zapas czasu w Limie. Pozatym smialismy z Dawidem z tego wszystkiego. Okazalo sie ze w moim hostelu gdzie mialem zrobiona rezerwacje prze internet nikt nie mowi po angielsku. Naszczecie Dawid mial mozliwosc wykazania sie swoim ojczystym jezykiem (hiszpanski). Napisal do nich maila z mojej skrzynki i wyjasnil im cala sytuacje.
Godz. 3.00 rano otwarcie biura Lanperu. Dawid naladowany wszystkimi szczegolami odnosnie mojego lotu oraz wszystkimi informacjami ktore uzyskala Aga zaczyna walke o moj bilet. Kobiety w biurze dosc wyluzowane pod katem swojej pracy chwilami mialem wrazenie ze dopiero poznaja program do rezerwacji biletow bo strasznie ciezko im to szlo. Oczywiscie Aga zadzwonila rowniez do tego biura i teraz Pani pokoleii przekazywala sluchawke albo mi albo Dawidowi. Koniec bo pisac mozna by dlugo.
Mam bilet!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pani powiedziala ze najszybsze polaczenie do Limy bedzie przez Ekwador, z czego sie ucieszylem bo przynajmniej zobacze lotnisko:) Njasmieszniejsze jest to ze Dawid jak sie okazuje ma ten sam lot wiec polecimy razem.