Przylatuje do Limy przed 20.00 czyli ponad 14 godzin pozniej od pierwotnego polaczenia.
Lotnisko duze po przejsciu przez bramki znowu do biura Lanperu po bagaz. Naszczescie wszystko jest ok i moge go zabrac-ulga.
Umowa z hostelem byla taka ze mieli po mnie wyjechac na lotnisko wiec, wypatruje z posrod oczekujacych tubylcow karteczki z moim nazwiskiem a nie wypatrzylem-no trudno bedzie zabawniej. Czytalem duzo o tym ze trzeba uwazac na kieszonkowcow, brac z lotniska taksowki z licencja(ponoc najbezpieczniej). Z transportem nie mialem wielkiego problemy poniewaz taksowkarze podchodzili do mnie zaraz po wyjsciu z odprawy pytajac sie czy nie podwiesc i oferujac transport.. Standardowy kurs na miejsce gdzie mam hostel w Limie wynosi 20$-25$ taksowki z poza lotniska bez licencji 15$, No coz za pierwszym razem nie chcialem ryzykowac wiec wybralem licencjonowany srodek transportu. Wiedzialem ze dla nich jestem kolejnym turysta i chca wydobyc ze mnie jak najwiecej. Dobrze zrobilem ze na poczatku odpedzalem sie od nich i ze mowilem ze czekam na goscia z hostelu ktory ma po mnie przyjechac. W koncu wyciagam adres i wpisuje na kom 11$ i mowie ze za taka kwote mial zawiezc do hostelu. Oczywiscie standardowa procedura ze to za malo i ze wogole mu sie nie oplaca (przynajmniej tak z oczy mu patrzylo). W koncu napisalem 14 $ i powiedzialem ze wiecej nie dam (czyli tyle ile faktycznie mialem zaplacic Panu z hostelu). Tam w ogole jest troche dziwnie bo mialem wrazenie jakby najlepiej zorganizowana jednostka na lotnisku poza wieza kontroli byl postoj taxi. Wyglada to tak ze facet Cie prowadzi i przez radio szuka Ci kierowcy, w pewnym momencie nabralem dystansu jak wyszlismy i mysiaalem z nim kawalek przejsc ale bylo duzo ludzi wiec sie specjalnie nie obawialem. W koncu przyszedl kierwca, pokazuje mu na komurce jeszcze raz kwote i jeszcze raz adres zeby sie upewnic i nie bylo jakis numerow pozniej. Pan niezbyt zadowolony ale w koncu wypowiada magiczne "si". Godzina po 20 ale bylo dosyc duszno zupelnie jak u nas w najupalniejsza noc lata.
Pierwsze kilka set metrow i jestem w innym swiecie, z czego sie ciesze bo w koncu tego chcialem. Jadziemy dosc zatloczona ulica Limy. Widok jak sobie wyobrazalem moze nawet lepszy poobijane samochody tysiace roznych srodkow transportu publicznego. Ludzie w przepelnionych busach ktore sa kolorowe od roznego rodzaju naklejek (niebylo naklejki pioner wiec pewno mamy wylacznosc) poobijane w wiekszasci nie dzialajace wszystkie kierunki. Przejezdzalismy przez uliczke gdzie byla nie dokonczona budowa parterowego budynku(bardziej kojarzyc ze slamsem) a na oknie i na dachu odpoczywajace pieski. Mija sie drobnych handlarzy ulicznych roznego rodzaju straganiarzy poprostu niesamowite pierwsze wrazenie. Najgorsze jest to ze samochody moze bardziej pojazdy wydzielaja cholernie duzo spalin wiec sie jedzie w takiej mgielce po 10 min myslalem ze z wymiotuje. Po za tym domyslilem sie jak przechodzisz badania techniczne-poprostu trzeba miej sparwny klakson a reszta jest niewazna. Kazdy trabi mruga swiatlami i generalnie ma sie wrazenie jakby sie bylo na jakims dziwnym polu walki i walczysz o miejsce na ulicy. Smieszne bylo to jak wyciągnąłem chusteczke zeby wytrzec nos poczym Pana przeprosilem za wykonanie mojej czynnosci jak sie okazalo nie potrzebnie, Pan calkiem niezle i sprawnie plul przez szybe. Pomyslalem moje pierwsze fopa.
Po ok 30 min dojezdzamy na miejsce, bardzo mila okolica zaraz przy przy jakims ryneczku z drzewkami roznego rodzaju i knajpkami. Wchodze do hostelu pokazuje rezerwacje i nie dostaje tego co mialem umowione, czyli pojedyczego pokoju, ale z tego sie akurat ucieszylem. Wazne zeby byla woda zeby w koncu mozna sie odswiezyc po podrozy. Wpisujac sie na liste zobaczylem ze 90 % wpisujacych sie tam osob jest z Canady. Dostalem pokoj 6 osobowy w ktorym mieszkam z 2 Canadyjczykami. Troche zabawni od razu zlapalismy wspólny klimat. Zaprosili mnie na taras gdzie siedzieli jeszcze z innymi osobami. Po odświeżeniu nabralem ochoty na jedzenie to znaczy mialem ja od sniadania bo nic pozniej nie jadlem tylko sobie przypomnialem o niej. Przyszli wspollokatorzy i mowia ze ida cos zjesc i czy chce isc z nimi. Fajni sa bo wiedza ze angilskim nie blyskam ale kojarza dosyc szybko co mowie do nich wiec komunikacja nie jest najgorsza. Okazuje sie ze w hostelu jest jakies 8 osob w tym jedna canadyjka polskiego pochodzenia z czego bardzo sie ucieszylem. Przyjechala z kolezanka. Poszlismy cos zjesc i napic sie zimnego piwka. Oni szli na impreze ale bylem zmeczony i chcialem jeszcze dziennik uzupelnic.