Geoblog.pl    nobody    Podróże    ProAktyw Expedition Peru, Boliwia 2008    Lima
Zwiń mapę
2008
26
lut

Lima

 
Peru
Peru, Lima
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13173 km
 
Przylatuje do Limy przed 20.00 czyli ponad 14 godzin pozniej od pierwotnego polaczenia.
Lotnisko duze po przejsciu przez bramki znowu do biura Lanperu po bagaz. Naszczescie wszystko jest ok i moge go zabrac-ulga.

Umowa z hostelem byla taka ze mieli po mnie wyjechac na lotnisko wiec, wypatruje z posrod oczekujacych tubylcow karteczki z moim nazwiskiem a nie wypatrzylem-no trudno bedzie zabawniej. Czytalem duzo o tym ze trzeba uwazac na kieszonkowcow, brac z lotniska taksowki z licencja(ponoc najbezpieczniej). Z transportem nie mialem wielkiego problemy poniewaz taksowkarze podchodzili do mnie zaraz po wyjsciu z odprawy pytajac sie czy nie podwiesc i oferujac transport.. Standardowy kurs na miejsce gdzie mam hostel w Limie wynosi 20$-25$ taksowki z poza lotniska bez licencji 15$, No coz za pierwszym razem nie chcialem ryzykowac wiec wybralem licencjonowany srodek transportu. Wiedzialem ze dla nich jestem kolejnym turysta i chca wydobyc ze mnie jak najwiecej. Dobrze zrobilem ze na poczatku odpedzalem sie od nich i ze mowilem ze czekam na goscia z hostelu ktory ma po mnie przyjechac. W koncu wyciagam adres i wpisuje na kom 11$ i mowie ze za taka kwote mial zawiezc do hostelu. Oczywiscie standardowa procedura ze to za malo i ze wogole mu sie nie oplaca (przynajmniej tak z oczy mu patrzylo). W koncu napisalem 14 $ i powiedzialem ze wiecej nie dam (czyli tyle ile faktycznie mialem zaplacic Panu z hostelu). Tam w ogole jest troche dziwnie bo mialem wrazenie jakby najlepiej zorganizowana jednostka na lotnisku poza wieza kontroli byl postoj taxi. Wyglada to tak ze facet Cie prowadzi i przez radio szuka Ci kierowcy, w pewnym momencie nabralem dystansu jak wyszlismy i mysiaalem z nim kawalek przejsc ale bylo duzo ludzi wiec sie specjalnie nie obawialem. W koncu przyszedl kierwca, pokazuje mu na komurce jeszcze raz kwote i jeszcze raz adres zeby sie upewnic i nie bylo jakis numerow pozniej. Pan niezbyt zadowolony ale w koncu wypowiada magiczne "si". Godzina po 20 ale bylo dosyc duszno zupelnie jak u nas w najupalniejsza noc lata.

Pierwsze kilka set metrow i jestem w innym swiecie, z czego sie ciesze bo w koncu tego chcialem. Jadziemy dosc zatloczona ulica Limy. Widok jak sobie wyobrazalem moze nawet lepszy poobijane samochody tysiace roznych srodkow transportu publicznego. Ludzie w przepelnionych busach ktore sa kolorowe od roznego rodzaju naklejek (niebylo naklejki pioner wiec pewno mamy wylacznosc) poobijane w wiekszasci nie dzialajace wszystkie kierunki. Przejezdzalismy przez uliczke gdzie byla nie dokonczona budowa parterowego budynku(bardziej kojarzyc ze slamsem) a na oknie i na dachu odpoczywajace pieski. Mija sie drobnych handlarzy ulicznych roznego rodzaju straganiarzy poprostu niesamowite pierwsze wrazenie. Najgorsze jest to ze samochody moze bardziej pojazdy wydzielaja cholernie duzo spalin wiec sie jedzie w takiej mgielce po 10 min myslalem ze z wymiotuje. Po za tym domyslilem sie jak przechodzisz badania techniczne-poprostu trzeba miej sparwny klakson a reszta jest niewazna. Kazdy trabi mruga swiatlami i generalnie ma sie wrazenie jakby sie bylo na jakims dziwnym polu walki i walczysz o miejsce na ulicy. Smieszne bylo to jak wyciągnąłem chusteczke zeby wytrzec nos poczym Pana przeprosilem za wykonanie mojej czynnosci jak sie okazalo nie potrzebnie, Pan calkiem niezle i sprawnie plul przez szybe. Pomyslalem moje pierwsze fopa.

Po ok 30 min dojezdzamy na miejsce, bardzo mila okolica zaraz przy przy jakims ryneczku z drzewkami roznego rodzaju i knajpkami. Wchodze do hostelu pokazuje rezerwacje i nie dostaje tego co mialem umowione, czyli pojedyczego pokoju, ale z tego sie akurat ucieszylem. Wazne zeby byla woda zeby w koncu mozna sie odswiezyc po podrozy. Wpisujac sie na liste zobaczylem ze 90 % wpisujacych sie tam osob jest z Canady. Dostalem pokoj 6 osobowy w ktorym mieszkam z 2 Canadyjczykami. Troche zabawni od razu zlapalismy wspólny klimat. Zaprosili mnie na taras gdzie siedzieli jeszcze z innymi osobami. Po odświeżeniu nabralem ochoty na jedzenie to znaczy mialem ja od sniadania bo nic pozniej nie jadlem tylko sobie przypomnialem o niej. Przyszli wspollokatorzy i mowia ze ida cos zjesc i czy chce isc z nimi. Fajni sa bo wiedza ze angilskim nie blyskam ale kojarza dosyc szybko co mowie do nich wiec komunikacja nie jest najgorsza. Okazuje sie ze w hostelu jest jakies 8 osob w tym jedna canadyjka polskiego pochodzenia z czego bardzo sie ucieszylem. Przyjechala z kolezanka. Poszlismy cos zjesc i napic sie zimnego piwka. Oni szli na impreze ale bylem zmeczony i chcialem jeszcze dziennik uzupelnic.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Agnyjeszka
Agnyjeszka - 2008-03-03 16:24
Uroczy ten hostel:)
 
 
zwiedził 3% świata (6 państw)
Zasoby: 23 wpisy23 55 komentarzy55 26 zdjęć26 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże